Ostatnio dużo pracowałam, a teraz mam tydzień wolnego i korzystam z niego jak tylko się da. W końcu mogę porządnie wypocząć i się lenić. Wiem, że nie publikuję już postów tak często i regularnie jak dawniej, ale mam nadzieję, że mimo wszystko tutaj zaglądacie ;)
Nawet moja praca potrafi mnie zainspirować do napisania czegoś na blogu. Nie mam tam określonych przerw. O ile nie ma ruchu, mogę wyjąć swoje pudełeczka i śmiało jeść. Jakiś czas temu, gdy właśnie jadłam obiad, do mojego iglo wszedł znajomy na lody i pierwsze o co zapytał to to, co ja tam jem. Była to kasza kuskus, pieczony schab i jakieś warzywa. Według mnie jest to normalny posiłek, który może jeść każdy. Nie tylko ten, kto chce zdrowo się odżywiać. Nie jest to przecież nic wymyślnego i specjalnie fit czy eko.
Nawiązała się między nami dyskusja, która w zasadzie trochę wyprowadziła mnie z równowagi. Znajomy pytał dlaczego jem coś takiego, po co, na co, dla kogo. Odpowiedziałam oczywiście, że jestem osobą prowadzącą zdrowy tryb życia, która dba o siebie i swoje zdrowie, ale że przede wszystkim kocham całe to bycie fit (w zdrowym znaczeniu tego słowa, zarówno jeżeli chodzi o wygląd zewnętrzny jak i psychikę). Jednak nieporozumienie stworzyła kwestia dla kogo jak to wszystko robię. Jak to dla kogo? Dla siebie! Trzy lata temu zaczęłam się zdrowo odżywiać, ćwiczyć i choć wtedy nie sądziłam, że będzie to coś długotrwałego, a raczej krótka przygoda, która pozwoli mi schudnąć, nigdy nie robiłam tego dla kogoś. A już zdecydowanie nie dlatego, aby bardziej podobać się facetom.
Chciałam poczuć się lepiej i pewniej w swoim ciele. Przestać mieć kompleksy. Być zadowoloną ze swojej figury. Jak sami dobrze wiecie, moja przygoda trwa nadal i mam nadzieję, że nigdy się nie skończy. Kocham to, co robię i robię to tylko dla siebie. Pokonuję swoje słabości, staję się pewniejsza siebie, zyskuję wymarzone ciało. Choć jak już kiedyś wspominałam, zdrowy styl życia znacznie bardziej zmienił moją psychikę i podejście do życia, aniżeli figurę. Za co swoją drogą jestem niezmiernie wdzięczna i z siebie dumna. Inaczej nie wiem, czy moje życie dziś wyglądałoby tak samo.
Wracając do mojego znajomego. Absolutnie nie przyjął on odpowiedzi, że robię to dla siebie. Uznał, że mówię tak tylko, bo nie chcę się przyznać, że robię to dla faceta. Zaczął prawić mi gadkę na temat tego, że mężczyzna nie powinien widzieć tylko zewnętrznego opakowania w kobiecie, bo przecież znacznie bardziej liczy się osobowość. Wspaniale, że myśli w ten sposób. Ale to tylko jedna kwestia jego wypowiedzi, którą uważam za słuszną. Dalej zaczął mówić, że gdy facet widzi zadbaną, wymuskaną, wypindrzoną kobietę ze świetną figurą to raczej pomyśli, że jest pusta i nie ma nic dla niego do zaoferowania. Poza ewentualnie interesującą przygodą na jedną noc. Dlatego nie ma sensu się męczyć z tą dietą i ćwiczeniami dla niego.
No ludzie, błagam! Myślałam, że zagotuję się tam ze złości. Dbam o siebie, ćwiczę, używam mnóstwa kosmetyków pielęgnacyjnych, maluję się na co dzień, więc to znaczy, że jestem głupia? Że nie mam nic do zaoferowania żadnemu mężczyźnie? Pomyślałam sobie, że jejku, w jakim świecie żyje ten facet. Nie chcę się w żaden sposób przechwalać, ale uważam, że jestem inteligentna. Od zawsze kończyłam każdą klasę, szkołę z wyróżnieniem i najlepszą średnią. Od kiedy to kobieta, która dba o swoją figurę i wygląd, musi być głupia?
Niektórzy dalej żyją w świecie stereotypów, co strasznie mnie denerwuje. Każdy z nas jest wartościowy i ma coś do zaoferowania. Bez względu na to, jak wygląda, czy ćwiczy, czy zdrowo się odżywia.
Ale czy naprawdę kobieta, która zaczyna się odchudzać, wyrabiać mięśnie, czy cokolwiek innego chce zrobić ze swoim ciałem, musi to robić tylko dla faceta? Dlaczego tak ciężko uwierzyć, że chcemy zrobić to dla siebie. Że chcemy dobrze się poczuć w swoim ciele albo po prostu pokochałyśmy jakąś dyscyplinę sportową i robimy to z pasji. Faceci to nie jacyś bogowie. Nie wszystko jest robione dla nich i z myślą o nich.
Kilka osób powiedziało mi, że zachowuję się czasem jak jakaś feministka. Ale jak ja mam się zachowywać, gdy niektórzy faceci paplają takie brednie i mnie tym drażnią ;) Musiałam się z Wami podzielić tymi wszystkimi przemyśleniami i wybaczcie, że ten post jest lekko chaotyczny. Musiałam dać upust moim emocjom :D Dajcie znać, co myślicie na ten temat :)
Nawet moja praca potrafi mnie zainspirować do napisania czegoś na blogu. Nie mam tam określonych przerw. O ile nie ma ruchu, mogę wyjąć swoje pudełeczka i śmiało jeść. Jakiś czas temu, gdy właśnie jadłam obiad, do mojego iglo wszedł znajomy na lody i pierwsze o co zapytał to to, co ja tam jem. Była to kasza kuskus, pieczony schab i jakieś warzywa. Według mnie jest to normalny posiłek, który może jeść każdy. Nie tylko ten, kto chce zdrowo się odżywiać. Nie jest to przecież nic wymyślnego i specjalnie fit czy eko.
Nawiązała się między nami dyskusja, która w zasadzie trochę wyprowadziła mnie z równowagi. Znajomy pytał dlaczego jem coś takiego, po co, na co, dla kogo. Odpowiedziałam oczywiście, że jestem osobą prowadzącą zdrowy tryb życia, która dba o siebie i swoje zdrowie, ale że przede wszystkim kocham całe to bycie fit (w zdrowym znaczeniu tego słowa, zarówno jeżeli chodzi o wygląd zewnętrzny jak i psychikę). Jednak nieporozumienie stworzyła kwestia dla kogo jak to wszystko robię. Jak to dla kogo? Dla siebie! Trzy lata temu zaczęłam się zdrowo odżywiać, ćwiczyć i choć wtedy nie sądziłam, że będzie to coś długotrwałego, a raczej krótka przygoda, która pozwoli mi schudnąć, nigdy nie robiłam tego dla kogoś. A już zdecydowanie nie dlatego, aby bardziej podobać się facetom.
Chciałam poczuć się lepiej i pewniej w swoim ciele. Przestać mieć kompleksy. Być zadowoloną ze swojej figury. Jak sami dobrze wiecie, moja przygoda trwa nadal i mam nadzieję, że nigdy się nie skończy. Kocham to, co robię i robię to tylko dla siebie. Pokonuję swoje słabości, staję się pewniejsza siebie, zyskuję wymarzone ciało. Choć jak już kiedyś wspominałam, zdrowy styl życia znacznie bardziej zmienił moją psychikę i podejście do życia, aniżeli figurę. Za co swoją drogą jestem niezmiernie wdzięczna i z siebie dumna. Inaczej nie wiem, czy moje życie dziś wyglądałoby tak samo.
Wracając do mojego znajomego. Absolutnie nie przyjął on odpowiedzi, że robię to dla siebie. Uznał, że mówię tak tylko, bo nie chcę się przyznać, że robię to dla faceta. Zaczął prawić mi gadkę na temat tego, że mężczyzna nie powinien widzieć tylko zewnętrznego opakowania w kobiecie, bo przecież znacznie bardziej liczy się osobowość. Wspaniale, że myśli w ten sposób. Ale to tylko jedna kwestia jego wypowiedzi, którą uważam za słuszną. Dalej zaczął mówić, że gdy facet widzi zadbaną, wymuskaną, wypindrzoną kobietę ze świetną figurą to raczej pomyśli, że jest pusta i nie ma nic dla niego do zaoferowania. Poza ewentualnie interesującą przygodą na jedną noc. Dlatego nie ma sensu się męczyć z tą dietą i ćwiczeniami dla niego.
No ludzie, błagam! Myślałam, że zagotuję się tam ze złości. Dbam o siebie, ćwiczę, używam mnóstwa kosmetyków pielęgnacyjnych, maluję się na co dzień, więc to znaczy, że jestem głupia? Że nie mam nic do zaoferowania żadnemu mężczyźnie? Pomyślałam sobie, że jejku, w jakim świecie żyje ten facet. Nie chcę się w żaden sposób przechwalać, ale uważam, że jestem inteligentna. Od zawsze kończyłam każdą klasę, szkołę z wyróżnieniem i najlepszą średnią. Od kiedy to kobieta, która dba o swoją figurę i wygląd, musi być głupia?
Niektórzy dalej żyją w świecie stereotypów, co strasznie mnie denerwuje. Każdy z nas jest wartościowy i ma coś do zaoferowania. Bez względu na to, jak wygląda, czy ćwiczy, czy zdrowo się odżywia.
Ale czy naprawdę kobieta, która zaczyna się odchudzać, wyrabiać mięśnie, czy cokolwiek innego chce zrobić ze swoim ciałem, musi to robić tylko dla faceta? Dlaczego tak ciężko uwierzyć, że chcemy zrobić to dla siebie. Że chcemy dobrze się poczuć w swoim ciele albo po prostu pokochałyśmy jakąś dyscyplinę sportową i robimy to z pasji. Faceci to nie jacyś bogowie. Nie wszystko jest robione dla nich i z myślą o nich.
Kilka osób powiedziało mi, że zachowuję się czasem jak jakaś feministka. Ale jak ja mam się zachowywać, gdy niektórzy faceci paplają takie brednie i mnie tym drażnią ;) Musiałam się z Wami podzielić tymi wszystkimi przemyśleniami i wybaczcie, że ten post jest lekko chaotyczny. Musiałam dać upust moim emocjom :D Dajcie znać, co myślicie na ten temat :)