Wraz z końcem października zakończyłam FBW #1 (pisałam o nim tutaj). Muszę przyznać, że był to najlepszy trening siłowy z tych, które dotychczas wykonywałam. Standardowo w dni niesiłowe wykonywałam interwały bądź pilates, gdy miałam mniej siły. Na początku po każdym siłowym dodawałam cardio na skakance. Z czasem przestałam, bo po prostu straciłam na to ochotę, a nie widzę sensu w robieniu czegoś na siłę. FBW #1 jest bardzo przyjemny i nie zajmuje zbyt wiele czasu. Razem z rozgrzewką i rozciąganiem mieściłam się w 1h, nieraz nawet mniej. Jednak nie wykonywałam przerwy 60s, ponieważ było to dla mnie za długo, 30s było dla mnie idealne. 
Widzę wizualną poprawę łydek, pośladków, ud i ramion. Czyli prawie wszystkiego ;) Może nie są to spektakularne efekty, jednak ja je widzę i to mnie cieszy. Wzrosła również moja siła i wytrzymałość, co przełożyło się na zwiększenie obciążenia. 

Obciążenie:
Nadal górne partie ćwiczyłam z obciążeniem 6kg na rękę. Jednak na początku nie byłam w stanie wykonywać wszystkich serii z takim ciężarem, więc albo zaczynałam od mniejszego i zwiększałam albo na odwrót. Potem byłam w stanie wykonywać już wszystkie serie i powtórzenia z takim samym ciężarem. W przypadku ćwiczeń na dolne partie zaczynałam z w sumie 17kg. Potem zwiększyłam do 21kg. Może nie jest to dużo, ale wolę zwiększać obciążenie powoli i stopniowo. Poza tym chociaż to tylko 4kg, pośladki odczuły różnicę :D

Ulubione ćwiczenie:
Martwy ciąg - nie muszę chyba nic pisać, po prostu kocham :D
Bardzo spodobały mi się również wykroki i unoszenie bioder z obciążeniem. Uwielbiam czuć pracę pośladków :D

Najgorsze ćwiczenie:
Pompki - jakoś po prostu nudzi mnie to ćwiczenie i średnio je lubię ;)

Co dalej?
Mam zamiar zrobić przynajmniej tydzień restu, podczas którego będę skupiać się na jodze i pilatesie. Być może zwiększę przerwę do 2 tygodni, ponieważ potem mam w planach niemałe treningowe wyzwanie :D Jednak teraz nic Wam nie zdradzę. Post o moich następnych planach pojawi się wkrótce :)

A teraz troszkę zdjęć. Nie ma zdjęć brzucha, ponieważ jestem przed okresem, no i cóż, nie ma czego pokazywać ;)