Nebeskaa na studiach: Daleko od domu
10/18/2015
Wyjazd na studia bardzo często wiąże się z przeprowadzką do innego miasta. W moim przypadku był to wyjazd z Gorzowa Wielkopolskiego do Poznania, czyli coś około 130km. Z jednej strony jest to coś fascynującego. Nowe miejsce, nowi znajomi, nowa szkoła, imprezy - ponoć najlepsze lata naszego życia. Jednak są też pewne minusy jak ogromna tęsknota za domem, rodziną, rozłąka z przyjaciółmi czy kłopoty z zaaklimatyzowaniem się w obcym mieście.
Przyjechałam do Poznania dokładnie miesiąc temu. Byłam tu znacznie wcześniej, ponieważ chodziłam na przygotowawcze zajęcia z matematyki organizowane przez Politechnikę. Pierwsze trzy dni byłam zupełnie sama w mieszkaniu, ponieważ moje współlokatorki jeszcze nie przyjechały. Było mi ciężko. Czułam się samotna, nie miałam się do kogo odezwać, więc dzwoniłam kilkanaście razy dziennie do domu. Jakoś sobie zorganizowałam te dni. Rozpakowywałam się, poszłam do miasta, na zakupy, do kina, czytałam książki. Musiałam mieć zajęcie, żeby nie myśleć jak bardzo obco się tu czuję. Pierwsze dwa dni nie uroniłam nawet jednej łzy, jednak trzeciego dnia już miałam kryzys i ryczałam przez jakieś 2h ;) Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby nie było internetu i telefonów komórkowym. Dzięki temu mogłam chociaż cały czas być w kontakcie z rodziną i przyjaciółmi.
Gdy przyjechały już moje współlokatorki, było lepiej. Mieszkam ze świetnymi dziewczynami i bardzo dobrze się ze sobą dogadujemy. Mimo to dalej czułam się tutaj nieco nieswojo, zatem próbowałam tak zorganizować sobie dzień, by ciągle być czymś zajęta ;)
Oczywiście z czasem to mija. Teraz po miesiącu już trochę się przyzwyczaiłam do nowego miasta, które bardzo polubiłam. Przyzwyczaiłam się również do tej świadomości, że jestem daleko od swoich bliskich.
Jakie rady mogłabym Wam dać? Przede wszystkim dajcie sobie czas. Każdy z nas potrzebuje go, by odnaleźć się w nowym miejscu. Polecam Wam wychodzić do miasta, do ludzi. Poznawać nowe osoby i miasto. Dzięki temu nie będziecie czuć się już tak obco. Jeżeli zaś chodzi o tęsknotę za domem i najbliższymi - ona zawsze będzie. Z czasem mniejsza, gdy się przyzwyczaimy, ale jednak zawsze będzie. Ale na szczęście mamy komórki, konta na facebooku czy skype'a i możemy być w kontakcie online, a gdy tylko się da to możemy pojechać do domu :)
Za inną ważną kwestię związaną z wyjazdem do nowego miasta uważam rozłąkę z przyjaciółmi. Mam wspaniałe przyjaciółki od wielu lat i chcę, aby te przyjaźnie trwały jak najdłużej. Niestety żadna z nich do Poznania nie przyjechała, zatem bałam się, że nasza znajomość zostanie wystawiona na próbę. Oczywiście, że w nowym miejscu znajdziemy nowych znajomych i przyjaciół, ale za głupotę uważam zrywanie dawnych znajomości, bo tutaj pozna się kogoś nowego. Osobiście utrzymuję na ile się da dobry kontakt z przyjaciółkami. Staram się często z nimi pisać czy rozmawiać, a gdy tylko jestem w Gorzowie to z nimi spotkać. W przyszłym miesiącu jadę również odwiedzić przyjaciółkę w Szczecinie na cały weekend. Mimo odległości da się utrzymać przyjaźń. Jest to w prawdzie według mnie nieco trudniejsze i wymaga większego zaangażowania, ale przecież warto.
Trudnością może być również poruszanie się po nowym mieście, jednak ja korzystam z aplikacji jakdojade.pl, zatem nie mam z tym kłopotów :D Poza tym mieszkam w dobrej lokalizacji i mam kawałek do przystanku, z którego dojadę chyba do każdej części Poznania. Jeżeli jednak nie macie takiej dobrej komunikacji, aplikacja bardzo się przydaje i może nieraz uratować życie ;) Jest to oczywiście również kwestia wprawy. Z czasem będziemy się poruszać po nowych miastach jak u siebie :D
Wyjazd na studia to jednak nie tylko same minusy :D Przeprowadzka do większego miasta wiążę się na ogół z większymi możliwościami w zakresie edukacji czy kariery zawodowej. Poznajemy nowe miejsca, nowych ludzi, zdobywamy nowe doświadczenia. Według mnie nie ma, czego żałować :)
A jak jest/było u Was? Jak się czuliście po przeprowadzce do nowego miasta na studia?
Przyjechałam do Poznania dokładnie miesiąc temu. Byłam tu znacznie wcześniej, ponieważ chodziłam na przygotowawcze zajęcia z matematyki organizowane przez Politechnikę. Pierwsze trzy dni byłam zupełnie sama w mieszkaniu, ponieważ moje współlokatorki jeszcze nie przyjechały. Było mi ciężko. Czułam się samotna, nie miałam się do kogo odezwać, więc dzwoniłam kilkanaście razy dziennie do domu. Jakoś sobie zorganizowałam te dni. Rozpakowywałam się, poszłam do miasta, na zakupy, do kina, czytałam książki. Musiałam mieć zajęcie, żeby nie myśleć jak bardzo obco się tu czuję. Pierwsze dwa dni nie uroniłam nawet jednej łzy, jednak trzeciego dnia już miałam kryzys i ryczałam przez jakieś 2h ;) Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby nie było internetu i telefonów komórkowym. Dzięki temu mogłam chociaż cały czas być w kontakcie z rodziną i przyjaciółmi.
Gdy przyjechały już moje współlokatorki, było lepiej. Mieszkam ze świetnymi dziewczynami i bardzo dobrze się ze sobą dogadujemy. Mimo to dalej czułam się tutaj nieco nieswojo, zatem próbowałam tak zorganizować sobie dzień, by ciągle być czymś zajęta ;)
Oczywiście z czasem to mija. Teraz po miesiącu już trochę się przyzwyczaiłam do nowego miasta, które bardzo polubiłam. Przyzwyczaiłam się również do tej świadomości, że jestem daleko od swoich bliskich.
Jakie rady mogłabym Wam dać? Przede wszystkim dajcie sobie czas. Każdy z nas potrzebuje go, by odnaleźć się w nowym miejscu. Polecam Wam wychodzić do miasta, do ludzi. Poznawać nowe osoby i miasto. Dzięki temu nie będziecie czuć się już tak obco. Jeżeli zaś chodzi o tęsknotę za domem i najbliższymi - ona zawsze będzie. Z czasem mniejsza, gdy się przyzwyczaimy, ale jednak zawsze będzie. Ale na szczęście mamy komórki, konta na facebooku czy skype'a i możemy być w kontakcie online, a gdy tylko się da to możemy pojechać do domu :)
Za inną ważną kwestię związaną z wyjazdem do nowego miasta uważam rozłąkę z przyjaciółmi. Mam wspaniałe przyjaciółki od wielu lat i chcę, aby te przyjaźnie trwały jak najdłużej. Niestety żadna z nich do Poznania nie przyjechała, zatem bałam się, że nasza znajomość zostanie wystawiona na próbę. Oczywiście, że w nowym miejscu znajdziemy nowych znajomych i przyjaciół, ale za głupotę uważam zrywanie dawnych znajomości, bo tutaj pozna się kogoś nowego. Osobiście utrzymuję na ile się da dobry kontakt z przyjaciółkami. Staram się często z nimi pisać czy rozmawiać, a gdy tylko jestem w Gorzowie to z nimi spotkać. W przyszłym miesiącu jadę również odwiedzić przyjaciółkę w Szczecinie na cały weekend. Mimo odległości da się utrzymać przyjaźń. Jest to w prawdzie według mnie nieco trudniejsze i wymaga większego zaangażowania, ale przecież warto.
Trudnością może być również poruszanie się po nowym mieście, jednak ja korzystam z aplikacji jakdojade.pl, zatem nie mam z tym kłopotów :D Poza tym mieszkam w dobrej lokalizacji i mam kawałek do przystanku, z którego dojadę chyba do każdej części Poznania. Jeżeli jednak nie macie takiej dobrej komunikacji, aplikacja bardzo się przydaje i może nieraz uratować życie ;) Jest to oczywiście również kwestia wprawy. Z czasem będziemy się poruszać po nowych miastach jak u siebie :D
Wyjazd na studia to jednak nie tylko same minusy :D Przeprowadzka do większego miasta wiążę się na ogół z większymi możliwościami w zakresie edukacji czy kariery zawodowej. Poznajemy nowe miejsca, nowych ludzi, zdobywamy nowe doświadczenia. Według mnie nie ma, czego żałować :)
A jak jest/było u Was? Jak się czuliście po przeprowadzce do nowego miasta na studia?
16 komentarze
Ja na studia dojeżdżam codziennie, więc nie ma tego problemu :P ale przyznam, że chciałabym mieszkać w większym mieście (już niedługo :D)
OdpowiedzUsuńno mnie by nie poszło za bardzo z dojeżdżaniem codziennym :D
UsuńNatalia, witamy w Poznaniu! W moim drugim domu od siedmiu lat! :) Myślę, że szybko się tutaj zaaklimatyzujesz :)
OdpowiedzUsuńMoże chcesz się umówić na jakąś bloggerską kawkę, cobyś się nie czuła samotnie w nowym miejscu ;)
A bardzo chętnie bym się spotkała :)
UsuńZnam parę fajnych miejsc na dobrą kawę, więc trzeba dogadać termin i zrealizować pomysł :)
UsuńTo odezwij się gdzieś do mnie w wiadomości prywatnej i się zrealizuje ten pomysł ;)
UsuńTak, rozłąka to zawsze coś trudnego, a nowe miejsca wywołują szok. Ale to prawda - trzeba dać sobie czas. Bo do wszystkiego można się przyzwyczaić :)
OdpowiedzUsuńDokładnie :)
UsuńStudiujesz logistykę tak? Wybrałaś kierunek bo Ciebie interesował? :) Masz 130 km ale musisz jeździć z przesiadkami czy masz autobusy/pociągi bezpośrednio? Nie dziwię się, że czułaś się samotnie na początku, bo ja czasami się tak czułam jak byłam sama w domu bo np. ktoś pojechał na zakupy. Współlokatorki poznałaś przed ich przyjazdem czy dopiero kiedy się wprowadzały?
OdpowiedzUsuńJa studiuję wychowanie fizyczne w Białej, też pierwszy rok. Na początku się nie stresowałam ale jak zostały jakieś dwa tygodnie do rozpoczęcia roku, zaczęłam mieć obawy(oczywiście z tego powodu raz się poryczałam), że albo wykładowcy nie będą zbyt mili (trauma z czasów podstawówki/gimnazjum) albo nie poznam nikogo fajnego i będę tęsknić. A jak patrzyłam na walizkę to mi się robiło niedobrze :D Ale na szczęście obyło się bez płaczu przy wyjeżdżaniu i w akademiku też nie, poznałam dużo fajnych ludzi, uczelnia bardzo mi się podoba, zajęcia także, wykładowcy są spoko, więc żadne moje obawy się nie sprawdziły. Poza tym... gdybyśmy myślały o rozłące z rodziną, stresie związanym ze studiami, zmianą otoczenia, miejscowości i nie poszłybyśmy na studia to byśmy nie wiedziały jak to jest... jak fajnie jest :)
Tak, studiuję logistykę i wybrałam ten kierunek ze względu na swoje zainteresowania i nie żałuję. Uważam, że podjęłam dobrą decyzję :)
UsuńJeżdżę pociągiem i mam z 2-3 na dzień bezpośrednie i jeszcze z 2-3 z jedną przesiadką.
Poznałam współlokatorki jak się wprowadzałam. Chociaż z tą, z którą jestem w pokoju, spotkałyśmy się już w wakacje. Dziewczyny są super, świetnie trafiłam :)
Pewnie, że nie można tylko się martwić :D Studia są fajne ;) Również poznałam już wiele fajnych osób, wykładowców mam fajnych, zajęcia mi się podobają, więc jestem zadowolona. Cieszę się, że i Ty jesteś :)
Ooo fajnie dowiedzieć się jak to wygląda od kuchni. Mnie czeka wyjazd na drugi koniec Polski, ale dopiero za rok, więc powoli oswajam się z tą myślą, że w domu będę tylko na święta, ale na szczęście jadę z chłopakiem, więc na pewno będzie nam łatwiej :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia na studiach!
Mając kogoś z pewnością będzie Ci łatwiej. Ja wyjechałam zupełnie sama i nie mam tu żadnych znajomych z rodzinnej miejscowości :)
UsuńJa studiowałam w Poznaniu przeprowadzając się z miejscowości na Podkarpaciu :) więc od domu dzieliło mnie aż 600 km :) myślę, że to przede wszystkim kwestia nastawienia i relacji z rodziną...
OdpowiedzUsuńJa dojeżdżam na uczelnię codziennie, więc tego typu problemy są mi obce. Aczkolwiek ciągnie mnie już do usamodzielnienia się i trochę żałuję, że na przykład nie zdecydowałam się na wynajęcie z kimś mieszkania. Wydaję mi się bowiem, ze im szybciej podejmie się taką decyzję, tym jest łatwiej :) Z czasem na pewno przyzwyczaisz się do nowej sytuacji i tęsknota będzie mniejsza, bo jak sama napisałaś, na to potrzeba przede wszystkim czasu :)
OdpowiedzUsuńja nie mam tego "problemu" bo codziennie dojeżdżam na uczelnię - no, co zrobić. ale masz rację - najważniejsze to dać sobie czas. wiem po sobie. wiem, jak było kiedy najpierw mój tata, a później moja mama z bratem wyjechali za granicę. na samym początku nawet nie mogłam o tym pomyśleć, ponieważ od razu miałam łzy w oczach. z czasem, powolutku jakoś się z tym oswoiłam. teraz czasem również przytrafi mi się uronić łzę z tęsknoty, ale taka już ze mnie wrażliwa dusza. grunt to mieć czas i potrafić oswoić się z tym, co zaszło :) !
OdpowiedzUsuńJa wybieram się na studia do Wrocławia. Jest to spory kawałek od mojego domu rodzinnego i też będę mieszkała z dala od moich przyjaciół. Trochę mnie to przeraża. Rekrutowałam się na niepubliczną uczelnię http://www.prawowroclaw.edu.pl/rekrutacja/. Chcę studiować prawo i mam nadzieję, że jakoś mi się to uda:). Ciekawy blog :)
OdpowiedzUsuń