Naprawiłam relacje z jedzeniem i...?

10/30/2016

Ci z Was, którzy są ze mną nieco dłużej, wiedzą, że ponad rok temu skrupulatnie liczyłam kalorie. Z perspektywy czasu wiem, że źle do tego podeszłam i na dodatek wybrałam kiepski moment. Ciężko pracowałam w pubie po 12h, czasem nawet więcej. Mimo to przed pracą, bez względu na to jak się czułam, trenowałam 6x w tygodniu (3x siłowy i 3x cardio). Moje makro było ustalone na redukcję i na początku wyglądało następująco: B: 120g, T: 60g, W: 200g, czyli jakieś 1800 kcal. Jednak efektów w sylwetce, obwodach czy kilogramach nie widziałam niemalże żadnych, zatem schodziłam z kcal jeszcze niżej... A efektów jak nie było, tak nie było. Nabawiłam się za to wstrętu do liczenia makro i uznałam to za najgorszą rzecz świata. Do tego zepsułam również swoje relacje z jedzeniem. 

Moja kontrola kcal i makro była niezwykle dokładna. Jeżeli gdzieś zabrakło mi kilka gram, to starałam się je za wszelką cenę dobić. Jeżeli coś przekroczyłam o kilka gram, to w ogóle była istna tragedia ;) Jedzenie nie było dla mnie. To ja byłam dla jedzenia i wszystko kręciło się wokół odpowiedniego wymierzenia porcji pod względem makroskładników. Przyjemność z jedzenia? Czasem była, czasem ani trochę, bo wciskałam w siebie posiłek, na który nie miałam ochoty, ale przecież makro musi się zgadzać. 

Po przeprowadzce do Poznania coś we mnie pękło. Miałam dość kontrolowania jedzenia. Przestałam zatem wszystko liczyć. Przez rok budowałam swoje zdrowe relacje z jedzeniem i treningami. I udało się. Jak wiecie, teraz ćwiczę 3-4x w tygodniu i jest to tylko trening siłowy. Cardio czy interwałów niemalże nie robię, bo nie przepadam. Zmniejszenie ilości treningów i wyluzowanie z kcal wyszło mi naprawdę na dobre. Nie tylko od strony psychicznej, ale również moje ciało zaczęło wyglądać lepiej. Z resztą sami to zauważyliście i dziękuję za każdą wiadomość z tym związaną :)


Ten rok uświadomił mi, że jedzenie jest dla mnie, a nie na odwrót. Jadłam, ile chciałam i kiedy chciałam. Jednak od jakiegoś czasu zauważyłam zmniejszenie apetytu. Nie wiem w sumie z czego wynika, ale zdałam sobie sprawę, że w niektóre dni jem zdecydowanie za mało. Być może przez to bywałam tak często zmęczona i ospała. Dlatego postanowiłam wrócić do kontroli makro (co może pomóc także przy wypracowaniu ładniejsze brzucha - klik). Po to, aby jeść odpowiednio więcej. Nie umiem jeść dużo, dlatego nieraz wciskanie w siebie obecnych kcal jest dla mnie trudne, ale pracuję nad tym. Nie mogę jeść przecież mniej!

Moje makro jest ustalone pod lekką redukcję. Z jednej strony z tego powodu, że muszę się pomału przyzwyczaić do jedzenia nieco więcej, a z drugiej, przy okazji może coś się uwidoczni bardziej :D





Obecnie jem około 1900 kcal. B: 134g, T: 75g, W: 170g. Ćwiczę tylko siłowo 3-4x w tygodniu. Wolę zjeść nieco mniej niż robić cardio, którego nie lubię ;) 

Teraz porównajcie sobie obecne makro, które stosuję, a to sprzed roku. Teraz jem więcej, ćwicząc mniej. A rok temu dziwiłam się, czemu jestem ciągle taka przemęczona ;) Obecnie jednak podchodzę do tego z rozsądkiem. Naprawiłam relacje z jedzeniem, więc nie kontroluję już niczego co do grama. Jeżeli coś przekroczę, czy czegoś nie dojem, nie dbam o to. Oczywiście staram się, ale już nie za wszelką cenę. Chcę po prostu oscylować według tych wartości i nie popadam w paranoję. Wiem, jak ciężko było mi naprawić te relacje, więc za żadne skarby tego nie zepsuję. Żałuję tylko, że nie miałam takiego podejścia wcześniej. Ale jak to się mówi, człowiek uczy się na własnych błędach :)

11 komentarze

  1. Jejku, ja nigdy nie ważyłam jedzenia i nie byłam taka dokładna. Pracowałam bardzo ciężko po 12 godzin ale nigdy nie zapisałam się do siłowni, choć ważę za dużo. Teraz uczęszczam na zajęcia do Studio Figura na modelowanie sylwetki. Wyglądasz świetnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podejście do jedzenia jest bardzo ważne i bardzo trudno je naprawić. Z takiego kontrolowania bardzo ciężko jest po prostu odejść, a warto, bo takie "życie z makro" naprawdę nie jest łatwe. Liczenie i ważenie wszystkiego dokładnie to też nie jest już po prostu normalne, a "faza" i uzależnienie. Niestety nie jest łatwe zerwanie przygody z tym. Szczególnie jak ma sie nad sobą kontrolę...

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie wszystko jest jakoś tak "na czuja" - treningi i jedzenie, trochę nie wyobrażam sobie wszystkiego liczyć, ale może kiedyś zmienię do tego podejście. Ważne, że lepiej się czujesz i nie odczuwasz przemęczenia. W każdym razie podziwiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Poprawa Twojego wyglądu i mnie rzuciła się w oczy :) ja też mam ostatnio tak, że często jem za mało i mam wrażenie, że to wina stresu :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Czasem lepiej dać sobie więcej luzu i ciało zacznie się zmieniać :) Każdy z nas ma unikatowy organizm, metabolizm pracuje inaczej. Ważne, żebyś znalazła swoją 'drogę' - tak żebyś była zadowolona z ciała i przede wszystkim zdrowa :) Życzę powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja także nigdy nie ważyłam jedzenia. Wszystko przychodzi mi jakoś naturalnie... chociaż w pędzie życia ciężko jest wszystko co do chwili planować.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja również liczyłam kcal i gdy zeszłam z 75 do 63 kilogramów to stwierdziłam, że pora przestać. Nie chcę przecież liczyć makro do końca życia ;) Na szczęście od początku podchodziłam do tego luźno, więc jeszcze nie mam wstrętu w liczeniu kcal. Ale wiem, że na dłuższą metę to może denerwować, aczkolwiek liczenie kcal pokazało mi dobitnie, że jadłam najpierw za dużo, a potem za mało. Teraz wszystko robię na oko i jest dużo lepiej :) A wyglądasz naprawdę rewelacyjnie, więc pozostaje mi życzyć ci powodzenia! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja nadal się uczę, budować te zdrowe relacje. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja uwielbiam jedzenie! Nigdy nie miałam z nim problemu, dzięki mojej baardzo szybkiej przemianie materii. Nie liczę kalorii, nie liczę makro, po prostu jem zdrowo. Raz w tygodniu pozawalam sobie na to na co mam ochotę, wiedząc, że i tak mi nie zaszkodzi! Jedzenie jest największą przyjemnością w życiu :*
    W wolnej chwili zapraszam do mnie na bloga liczę, że zostawisz po sobie jakiś ślad :* http://vickyemikor.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Pomyślałam, że mogę się tu wtrącić z moim pytaniem... Wyczytałam w sieci, że dieta redukcyjna może spowodować tycie. Sądzisz, że to prawda? Miałaś takie doświadczenia? Nie po to przechodzę na dietę, żeby przytyć jeszcze bardziej...
    Tu artykuł http://www.trener.pl/index.php/mid/3/fid/2/trener/artykuly/article_id/2059

    OdpowiedzUsuń

Instagram

FACEBOOK

Obserwatorzy