Nebeskaa na studiach: Pierwsza sesja
2/23/2016Pierwsza sesja za mną. Wszyscy straszyli wokół, że to coś takiego mega strasznego. Trzeba noce zarywać, a i tak czasu nie starcza. Idę na politechnikę to tam to już w ogóle będzie pogrom. To ja chyba pomyliłam wszechświaty, bo dla mnie to nie było w sumie nic nadzwyczajnego :D
W sumie w lutym nie miałam wielu egzaminów, bo jedynie trzy. Jednak nie zarywałam z tego względu nocy. Podczas sesji nie miałam zajęć na uczelni. Przyjechałam do domu do Gorzowa i w sumie minęło mi to dość lajtowo. Odsypiałam sobie poranne wstawanie na zajęcia i wychodziłam z łóżka około 9-10. Zawsze uczyłam się rano, gdy trochę odpoczęłam po śniadaniu. Miałam wtedy taki świeży umysł, niezaprzątnięty jeszcze żadnymi innymi sprawami.
I tu istnieje kluczowa sprawa, dla której mnie sesja minęła dość luźno. Nie uczyłam się dzień przed egzaminem. Rozkładałam naukę na przynajmniej kilka dni. Kończył się jeden egzamin, robiłam dzień przerwy od notatek i wracałam do uczenia się na kolejny już dnia następnego. Możecie powiedzieć, że to przecież właśnie było straszne skoro codziennie się uczyłam! Dla mnie nie. Wolę rozłożyć sobie materiał na jakiś okres czasu i uczyć się każdego dnia po trochę niż zostawić wszystko na ostatnią chwilę i próbować ogarnąć to w jeden dzień. Nie umiem funkcjonować w ten sposób, jeżeli materiału jest naprawdę dużo. Do tego dochodzi stres, że zostało tak mało czasu i dla mnie jest to niezbyt efektywne.
Wiecie, że jestem niezwykle zorganizowana i kocham wszystko planować. Tak, naukę też skrupulatnie planowałam. Wyznaczyłam sobie wcześniej, czego mam się nauczyć na dany dzień i w ten sposób edukowałam się przez te kilka dni. Co zajmowało mi z 2-4h w zależności od przedmiotu, a że zaczynałam przed południem to popołudnie i wieczór zawsze miałam wolny. Miałam czas wtedy na spotkania ze znajomymi, relaks, zakupy, seriale i inne czynności. Nie spędzałam na nauce całych dni. Dlatego właśnie moje zdanie o sesji jest, jakie jest :D Tu jednak dochodzi również kwestia tego, że mam stosunkowo dobrą pamięć i dużo samozaparcia. Jak mam się uczyć to będę się uczyć i koniec.
Zatem według mnie nie ma co słuchać, że sesja czy okres zaliczeń to zło wcielone. Wystarczy trochę chęci i odpowiedniego zaplanowania wszystkiego. Wybraliśmy studia, jakie wybraliśmy i teraz trzeba im podołać. Czasem bywa ciężko, gdy nałoży się na siebie mnóstwo nauki, ale przecież nie może być zbyt łatwo ;) W poprzednich miesiącach za to za praktycznie niczego się uczyć na studiach nie musiałam, więc pouczenie się dwa razy w roku nie jest takie złe :D Oczywiście mówię o takiej porządnej grubszej nauce, bo jednak w trakcie semestru warto chociażby kojarzyć, co się działo na zajęciach. To bardzo ułatwia sprawę podczas sesji ;)
Jeżeli macie jakieś pytania bądź chcecie, żeby coś konkretnego pojawiło się w kolejnej odsłonie tej serii to piszcie w komentarzach :)
PS. Pamiętam, że są wśród Was osoby, które myślą o logistyce i chciały wiedzieć, jakie przedmioty czekają mnie w drugim semestrze. Zatem poza wf-em są to:
- matematyka
- statystyka
- prawo
- fizyka
- budowa i eksploatacja maszyn
- zarządzania zapasami
- ekonomika i organizacja transportu
- język obcy
14 komentarze
Barco ładny blog, musze przyznac ;) A sesja tak tylko straszna się wydaje :P Jak się zdało maturę to teraz można wszystko :)
OdpowiedzUsuńzapraszam i pozdrawiam
shelikess.blogspot.com
Dla mnie matura to pestka przy sesji. Materiału na jeden przedmiot mam tyle, co na całą maturę więc.
UsuńOj, nie lubię sesji, mimo że mam ich już wiele za sobą. Podobnie jak i Ty, naukę rozkładam sobie na kilka dni - nie wyobrażam sobie, by zacząć później i następnie dodatkowo stresować się tym, że nie wyrobię się z ilością materiału. Niemniej jednak sesja to dla mnie męczący okres. Nie lubię spędzać całego dnia na nauce, a często właśnie tak to wygląda. Cóż jednak poradzić, czasem trzeba :)
OdpowiedzUsuńMoja pierwsza sesja przebiegła podobnie. Tak naprawdę to dopiero ta trzecia z kolei (aktualna) dała mi NAPRAWDĘ popalić. Psst, w zasadzie to nie powinnam pisać tego w czasie przeszłym... u mnie bój nadal trwa :D
OdpowiedzUsuńNa pewno dasz radę! Powodzenia :)
UsuńKurczę, zazdroszczę osobom umiejętność i chęć rozkładania nauki na kilka dni :D Ja wtedy nie czuję presji i nie uczę się. Jakieś 3-2 dni przed egzaminem a 2-1 dzieńprzed zaliczeniem biorę się za naukę. Też teraz miałam pierwszą sesję i właśnie 6 marca mam poprawkę z ćwiczeń z matmy (a wykłady mam zaliczone, bo gość nie patrzył na wynik tylko na logiczne myślenie, a od ćwiczeń nie ;c ) i sie zastanawiam czy teraz się wziąć za naukę, czy w przyszłym tygodniu... :D
OdpowiedzUsuńJak dla mnie najgorszy był okres przed sesją kiedy jest milion projektów do oddania i trzeba pozaliczać ćwiczenia. Sama sesja zwykle szła gładko. Co do czasu to przyznam szczerze, że miałaś szczęście co do egzaminów :D ja swoją ostatnią sesję wspominam tak, że miałam 4 egzaminy z dnia na dzień, a wcześniej też było co robić, więc na naukę miałam czasem niecały jeden dzień :P udało się bez poprawek. Jedynie do inżyniera uczyłam się faktycznie systematycznie i długo. Co do zarywania nocy- dla mnie nie ma to sensu, o 21 już po prostu nie przyswajam :) powodzenia w kolejnych sesjach!
OdpowiedzUsuńDałaś radę i to się liczy! :-) Zdolna bestia z Ciebie :)
OdpowiedzUsuńJa skończyłam prawo, miało być trudno i było trudno. Ale wszystko jest dla ludzi. Jeśli się czegoś bardzo chce i ma się dużo samozaparcia, a przede wszystkim jeśli się wie czego się chce, to świat stoi przed Tobą otworem i studia przejdziesz bez bólu :) Czego Ci życzę :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia !
Na swoich studiach zauważyłam, że większość moich koleżanek/kolegów panikuje, że tak dużo materiału do nauki, że nie zdadzą, że będą mieli mnóstwo poprawek, a potem przychodzi co do czego i wszyscy mają zaliczone. Wszyscy sieją panikę, że się tyyyyyle trzeba uczyć, "bo biochemia", "bo polibuda", "bo medycyna" itd. Ale to tylko gadanie. Tak, jak piszesz- najlepiej rozłożyć sobie naukę na dłuższy okres czasu, a nie na ostatnią chwilę. :)
OdpowiedzUsuńRównież studiuję logistykę. Zazdroszczę, bo u mnie od początku stycznia miałam non stop zaliczenia, projekty, raporty i prezentacje. Czasu na naukę praktycznie nie miałam. A egzaminy w sesji 6... w tym dwa z 3 semestrów a na 4 materiał z 30 stron A4 malutkim druczkiem. Więc fajną uczelnie wybrałaś, że masz tak lajtowo. Ja, nawet jakbym chciała rozłożyć naukę na dłuższy okres... nie mogę. Niestety. :(
OdpowiedzUsuńGdyby nie parę punktów, bylibyśmy na tym samym kierunku! Też rekrutowałam w tym samym roku na kobietę na Politechnikę. Zastanawia mnie czy ciężko jest? I czy wymaga to od Ciebie dużego rozumienia ścisłego?
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to naprawdę gratuluję ambicji i tego, że jak coś sobie postanowisz to do tego dążysz. Ja w kółko próbuję wziąć się za siebie, bo co dzień robię się okrąglejsza, ale brakuje motywacji :/
Dla mnie nie jest szczególnie ciężko. Wymaga trochę rozumienia ścisłego, bo obecnie mam dużo technicznych przedmiotów (np. fizyka, mechanika, ekonomika transportu, eksploatacja maszyn, wprowadzenie do techniki), a logistycznych jeden czy dwa ;)
Usuńja kończę już logistykę :), ale we Wrocławiu. a ty inżynierka czy licencjat? bo wiem, ze fizyka jest na inżynierii :P
OdpowiedzUsuńa matma spoko - etrapez mi bardzo pomogł, bo ja noga z matmy od zawsze i wyszłam z oceną 4,5 :) .